Scholastyka średniowieczna czy współczesna akceptuje bez zastrzeżeń definicję Boecjusza: „osoba jest indywidualną substancją rozumnej natury”. Ten metafizyczny punkt wyjścia ciąży na tomi- stycznej i ogólniej: scholastycznej koncepcji osoby. Jest ona dla scholastyków przede wszystkim bytem substancjalnym.
Tymczasem, według Mouniera, osoba „jest raczej obecnością niż bytem”, a definicja osoby jest niemożliwa. Zdefiniować bowiem można tylko zewnętrzne wobec naszej świadomości przedmioty, które poznajemy z zewnątrz, jak zwierzęta czy drzewa, a osoba nie jest przedmiotem. Mojego sąsiada mogę — powiada Mounier – traktować jako przedmiot poznania fizjologicznego, medycznego etc. Mogę poznawać różne przejawy jego egzystencji, ale nie są one nim samym. „Tysiąc zestawionych razem fotografii nie stanowi człowieka, który idzie, myśli i chce”. Osoba jest jedyną realnością, którą poznajemy wyłącznie od wewnątrz, tworząc ją zarazem. Osoba to „przeżyta aktywność samotworzenia, komunikowania się i partycypacji, która ujmuje i poznaje siebie w swoim akcie, jako ruch personalizacji”.
Ta koncepcja wydaje się bliższa fenomenologicznej antropologii Maxa Schelera niż tomistycznej metafizyce osoby. Scheler, którego dzieła znane były dobrze Mounierowi, odmawiał osobie substa- cjalności i przedmiotowości. Według Schelera osoba ludzka była nie rzeczą, lecz kierunkiem ruchu wszechświata: „jednością konkretnego bytu aktów”, a nie metafizyczną ich zasadą.
Z tradycją tomistyczną wiąże natomiast Mou- niera jego walka ze „spirytualizmem”, Mounie- rowski personalizm przeciwstawia się zdecydowanie uniezależnieniu zjawisk duchowych od procesów materialnych, podejmując w naszej epoce spór Tomasza z platonizującą antropologią filozoficzną, według której dusza ludzka była całkowicie niezależna od ciała. Człowiek – podkreśla Mounier – jest ciałem z tego samego tytułu, dzięki któremu jest duszą. Nierozerwalny związek duszy z ciałem jest – dla Mouniera – węzłowym punktem myśli chrześcijańskiej. Chrześcijanin, który pogardza ciałem i materią, sprzeniewierza się własnej tradycji.
Ze względu na swe ciało, człowiek stanowi integralną część przyrody. A przyroda ta, nawet w swych przedludzkich, nieświadomych i bezosobowych przejawach, nie zasługuje na potępienie. Sama przez się nie jest czymś złym: wcielenie nie jest upadkiem. Ale świat obiektywny i bezosobowy stanowi nieustanną okazję dla alienacji.
Leave a reply